wtorek, 16 lutego 2010

confetti z nieba.

Oj ta zima nie daje nam spokoju. Śnieży, skrzypi, mrozi by przypomnieć , że dobrze mieć kogoś kto rozgrzeje łapki na spacerze, a pieniądze, które mielibyśmy przeznaczyć na ciepłe, wełniane rękawice sugeruje zainwestować w gorącą czekoladę. Jestem typowo letnim zwierzakiem. Od zawsze fukałam na taką pogodę. Zimowe poranki z ostygłymi już kaloryferami spędzam zakopana po uszy pod kołdrą. Kołdrą i kocykiem, z grubymi skarpetkami na nogach.Mogę wtedy dokładnie sprawdzić czy Einstein ma rację, bo chyba nic tak nie poprawia naszej percepcji dylatacji czasu jak ciepłe łóżko. Po maksymalnym odwleczeniu szoku termicznego, gdy już wygramolę się z łóżka robię kawy i siadam z czytadłem. Tak, macie rację, to moja lazy sobota. W tygodniu może nie jest tak miło, choć powolutku nauczyłam się dostrzegać plusy takiej szczypiącej w policzki aury. Nawet taki ciepłolubny króliczek potrafi przystosować się do tych ekstremalnych warunków. Jeszcze tydzień temu klęłam jak szewc (oj wiem, że niektórzy w to nie uwierzą) przedostając się przez "lasek" do warszawskiego mieszkania, a dziś z przyjemnością patrzyłam jak śniegowy puch spada na kurtkę, twarz i włosy. Nie, nie zamieniłam się nagle w morsa, uznałam jednak, że nie należy narzekać na to, czego zmienić nie możemy. Dobrze jest stosować w życiu zasadę, jeśli nie masz wpływu na swoje otoczenie, to albo je zmień albo zaakceptuj. Skoro nie dane jest mi się teraz wygrzewać pod palmami, to czemu mam okresowo, raz w roku tak strasznie się demotywować tym co za oknem. 20 lat takiego narzekania zdecydowanie wystarczy!Od rozdrażnienia robią się zmarszczki, opadają kąciki ust, od zgrzytania zębami ściera się szkliwo, a zaciskanie pięści przykurcza mięśnie. Chyba przyjemniej jest z uśmiechem tańczyć na przystanku w oczekiwaniu na autobus?(bo to doskonały sposób na rozgrzanie) Oczywiście w bardziej życiowym ujęciu polecam walkę o swoje, bo to my jesteśmy odpowiedzialni za to co wokół, jeśli jednak nasze potyczki są t trochę don kiszotowe, może warto przymknąć oczko i pozwolić sobie czasem na odpuszczenie? Nie, nie całkowite, ale takie chwilowe. Na jeden dzień/ tydzień/ miesiąc zrobić wyjątek i zmrużyć oczy. Nawet na momencik. Zaskoczenie ze strony mamy, gdy bez ponaglania i "za chwilę" wyniesiesz śmieci, choć teraz kolej twojego brata, naprawdę sprawi Ci przyjemność. Podobnie jak przemilczenie uwag o zbyt długim przesiadywaniu przed komputerem, wyłączenie go i zrobienie jej herbaty. Albo wysłuchanie po raz 20 opowieści babci o tym jak w czasie młodości musiała pomagać w gospodarce i jak pracowała jako praczka u żydowskiej rodziny. Uwierz, że naprawdę można pobawić się samochodzikami, a "bycie Kenem" i podrywanie Barbie siostry może sprawić choć odrobinę przyjemności.
Taka akceptacja to naprawdę czysta forma dobra. Oczywiście jeśli dotyczy nieszkodliwych bzików. Wtedy taki promyczek rozgrzewa bliskich lepiej niż karaibskie słońce. Szkoda tylko, że nie stopi tego śniegu, chociaż może warto wypróbować tej alternatywnej metody nawoływania wiosny?

Brak komentarzy: