wtorek, 29 września 2009

Integracja z dietetyką. O ambicji i marzeniach.

W niedzielę poszłam z Kasią(współlokatorka) na integrowanie z jej kierunkiem. Nie mogę powiedzeć, że nie było miło, większość dziewczyn sympatycznych strasznie.Tylko ... no właśnie... Są wśród nich niedobitki z medycyny. Ich opowieści o zawiedzionych ambicjach, straconych marzeniach...
Dla mnie to wygląda zupełnie inaczej. Ja nie chcę być tancerką... ja chcę tańczyć, no dobra wiem, one bez uprawnień leczyć nie mogą, ale tak naprawdę, jeśli mają takie marzenia, to chyba powinny robić wszystko, żeby je spełnić. I nie mówcie mi, że matura w tym roku była trudna:) No proszę was! Ja ze swoimi założeniami:osz kurdę nie skreśliłam biologii, to się jej pouczę tylko tydzień bo naco mi ona... oraz wybrana dla świętego spokoju matematyką i myśleniem: no kiedyś należy porobić zadanka z kiełbasy,no i chemią, którą nota bene uwaliłam(w moim przekonaniu), przez zwykłe niedbalstwo i chaotyczność, zdałam tak, że na medycynę bym się z ostatnich list pewnie dostała.
Dziwi mnie jednak to, że dla takich ludzi... medycyna to cały świat. Jedyny słuszny wybór.Każde inne studia podjęte przez ich kolegów świadczą o zwyczajnej głupocie i braku inteligencji... ;) Wychodzi na to, że to jednak więksi egoiści niż artyści.
Ja bym tak nie potrafiła, naprawdę. Moje marzenia odnoszą się bardziej do emocji i stanu świadomości, bo lubię czuć satysfakcję, radość, spełnienie i znajduje to w tańcu, ale gdyby pojawiła się kontuzja... szybko bym się przekwalifikowała. Kiedyś np uczyłam się grać na gitarze, chodziłam też na lekcje śpiewu, mogłabym oddać się nauce, czy gotowaniu, bo kocham gotować. A może wreszcie zaczęłabym robić zdjęcia, bo ciągnie mnie trochę, tylko brak mi takiego większego impulsu do działania, albo podróże... jest tyle miejsc które chciałabym odwiedzić.
Kim chcę być? Tancerką? Chemiczką?
Nie. Ja po prostu chcę się czuć zrealizowana. Chcę też być dobrym i szczęśliwym człowiekiem.
Myślę, że to dużo.

Na koniec bonus, sytuacja z wczorajszego wieczoru.
Stoję po WUMem, czekając na K., gdy nagle słyszę strzępki rozmowy telefonicznej: "No czekam na Olgę, pod WUMem... jakaś dziewczyna sobie tańczy"
2 sec na zastanowienie i o kurczę! znowu bezwiednie coś kombinowałam. Często gdy się zamyślę to coś tańcuje, co jest dobre bo zimą nie marznę, ale czasem wprawia w zdziwienie współużytkowników miasta.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

hehe nawet nie wiesz kiedy tańczysz. oj sister sister ;)