niedziela, 4 października 2009

Bollywood w niedzielę.

Zaczęło się niewinnie, poranna nauka, ale ileż zadań na liczby zespolone można rozwiązać? Tym bardziej, że Kasia już skończyła anatomię. Więc popołudniowy spacer wydawał się najoczywistszym punktem dnia.Zatem idziemy. Na chodniku obok metra spotkałyśmy 2 Hindusów;) jeden zaczął śpiewać... swoją drogą bardzo ładnie... 2 w tym czasie nas zagadywał:) serdeczny uśmiech i idziemy od innego wejścia. Dochodząc do bramek znowu ich spotkałyśmy. Ten śpiewający i wysoki zaczął mi coś mówić, niestety w hindi. No dobra, schody i jesteśmy na peronie, jedzie nasze metro. Wsiadamy, a on znowu coś mówi, pokazuje żebym wysiadła na koniec macha i pięknie się uśmiecha. Ucieszone dotarłyśmy szybkim spacerkiem na Starówkę, gdzie odbywało się świeto chleba. Spacer trwa w najlepsze gdy nagle... zaczęło padać. Z deszczem przyszedł wiatr i pięknie przebijające się słońce. Od razu nasunęły się bollywoodzkie skojarzenia, bo tam gdy SRK nie jest mokry to taki torcik bez wisienki.
Kaśka się trochę naburmuszyła taką aurą. Ale dla mnie to było niesamowite. Bo ja lubię ciepły deszczyk, poza tym dawno nie skakałam po kałużach.
Cel : poznać podstawowe zwroty w hindi:)

Brak komentarzy: